Po wejściu w życie pakietu mobilności polscy przedsiębiorcy stracą, bo zostanie ograniczony dostęp do rynków wewnętrznych UE. Dlatego eksperci Grupy Inelo postanowili przyjrzeć się przyszłości kabotażu.
Na zmianach przepisów zyskają Niemcy i Francja, bo wzrost kosztów prowadzenia działalności, puste przejazdy i przymusowe powroty do bazy ciężarówek na polskich tablicach rejestracyjnych sprawią, że firmy z Polski dla niemieckich i francuskich przewoźników nie będą stanowiły aż tak dużej konkurencji jak dotychczas.
Polska ma obecnie 16,4 % udziału w systemie międzynarodowego transportu drogowego na terenie Unii Europejskiej. W 2019 roku nieznacznie wyprzedzili nas Niemcy. Dobry obraz rynku pokazują również inne dane. Szacuje się, że Polacy, pracujący w branży transportowej, stanowią 11,2 % wszystkich zatrudnionych w TSL w krajach Wspólnoty. Francuzi pokrywają 13,3 % rynku pracowniczego, a Niemcy 8,8 %. Polska zatem, obok państw członkowskich tak zwanej Starej Unii, przez ostatnie lata aktywnie tworzyła i kształtowała system przewozowy w Europie. Jednym z czynników sukcesu są kabotaże, czyli transport towarów w granicach innego państwa niż kraj przewoźnika.
Największą wartością kabotażu jest to, że kierowcy mogą aktywnie pracować i wykorzystywać dostępny czas pracy podczas poszukiwania rentownych załadunków powrotnych w ramach przewozów transportowych. Tak zwane przerzuty powstały po to, by ograniczyć liczbę pustych przejazdów. Tymczasem protekcjonizm i ochrona rynków wewnętrznych w szczególności krajów założycielskich UE ukierunkowały pakiet mobilności między innymi na takie regulacje, które wyeliminują wielu polskich przewoźników z rynku – mówi Łukasz Włoch z OCRK w Grupie Inelo.
Z raportu Transport & Mobility Leuven wynika, że nowe zasady mogą spowodować redukcję operacji kabotażowych na poziomie nawet 30 % do 2035 roku.
Takie predykcje nie napawają optymizmem. Tym bardziej, że najbardziej ucierpią rodzime firmy, którym w ciągu kilkunastu lat udało się osiągnąć dominującą pozycję na rynku dzięki wysokiej jakości usług, terminowości i przedsiębiorczości – dodaje ekspert.
Kabotaże w Niemczech mogą zacząć przejmować niemieccy transportowcy lub Francuzi i Holendrzy. W 2018 roku w kraju nad Renem przewieziono 21,8 % całego wolumenu towarów w Europie. Co więcej transport drogowy na terytorium tego państwa jest wyższy niż łącznie we Francji, Holandii i Belgii. Natomiast z badania OCRK wynika, że polscy przewoźnicy najczęściej jeżdżą właśnie po Niemczech, ponad 50 % destynacji. Ponadto Polacy wykonują około 40 % wszystkich kabotaży na starym kontynencie.
Dla biznesów, których fundament działalności oparty jest na tego typu operacjach transportowych, nowe ograniczenia i zmienione prawo mocno odbije się na ich rentowności. Warto czujnie śledzić, jak będzie się zmieniał rynek w najbliższym czasie, poszukiwać sprawdzonych partnerów i reagować na wyzwania wcześniej, by nie oddać całego pola zagranicznym konkurentom – przekonuje Kamil Wolański z Grupy Inelo.
Całość kabotażu wyrażonego w tonokilometrach w 2018 roku to 42 523 milionów, czyli 1,63 % wszystkich transportów międzynarodowych. W 2014 roku było to 1,8 %, jednak mimo lekkiej tendencji spadkowej kabotaże są istotnym elementem działalności przewozowej przedsiębiorców. Polska jest tutaj liderem z wolumenem 16 637 mln tkm przewiezionych w 2018 roku. Za nami są Litwa (3885), Rumunia (3725). Niemcy wykonują około 1500 mln tkm w ciągu roku w ramach kabotażu, Holandia około 1800, a Słowacja 1263.